Do Mińska bez wizy.

Do Mińska bez wizy.

Mińsk.

O wyjeździe do Mińska zdecydowałem w dniu w którym Białoruś poluzowała politykę wizową.

W skrócie chodzi o to, że bez wizy możecie się dostać wlatując przez Mińsk mając ważny paszport, wymagane ubezpieczenie i trochę kasy na najbliższe dni.

Wcześniej pozwolono już na bezwizowe zwiedzanie białoruskiej części Kanału Augustowskiego oraz Grodna i okolic.

Zachęceni ruchem turystycznym Białorusini postanowili także pokazać Mińsk. Przypuszczam jednak, że wiąże się to także z ruchem biznesowym. Załatwianie za każdym razem wizy jest dość kłopotliwe. Możliwe także, że chodzi o napływ waluty i rozruszania biznesu turystycznego.

Lecimy do Mińska.

Najprościej polecieć prosto z Warszawy polskimi liniami LOT lub białoruską Belavią.

My wybraliśmy polskiego przewoźnika, ale jeśli sprawdzicie ceny, to okaże się że częściej to białoruskie linie są tańsze i można nawet za 200 pln ustrzelić bilet.

Przy odprawie na lotnisku zostaliśmy zapytani czy mamy wizy. Po informacji, że lecimy tylko na 4 dni zostaliśmy bez problemu wpuszczeni na pokład.

Lot do Mińska jest bardzo krótki. Oficjalnie to godzina. Czasu jest tyle, aby dostać kubek z wodą lub kawą, miniaturowy batonik prince polo, wysikać się i już siadamy na lotnisku w Mińsku.

Lotnisko w Mińsku.

Nie ma co ukrywać, Białoruś jest wciąż mocno izolowanym państwem. Uświadamia nam to krótkie spojrzenie na płytę lotniska. Przy rękawach brak samolotów. Na płycie stoi kilka sztuk samolotów transportowych, a gdzieś w tle stare rosyjskie samoloty pamietające odległe czasy komunizmu.

 

To, że kraj jest delikatnie mówiąc izolowany można poznać po tablicy na hali przylotów. Kilkanaście lotów na dobę, w tym połowa do Moskwy. Zresztą loty do Rosji odbywają się na innych zasadach, i traktowane są jako loty wewnętrzne.

Czas przejść granicę i dostać się do miasta.

Granica Białorusi.

Aby dostać się na drugą stronę, potrzebujemy ważny paszport, środki pieniężne i ubezpieczenie.

W trakcie lotu dostaniecie też kartę do wypełnienia. Składa się z dwóch części. Jedną zabierają teraz drugą na wylocie. Raczej polecam nie zgubić tego kwitu, bo kara za jego zgubienie jest bardzo dotkliwa.

Większość naszych współpasażerów szybko znika odprawionych przez celnika. Choć każdy jest dokładnie sprawdzony to dzięki małemu ruchowi nie ma zbyt wiele osób.



My niestety utykamy. Nasze ubezpieczenie jest w języku polskim,obowiązuje na Europę, a pani celnik, jest przekonana, że Białoruś do Europy nie należy, dodatkowo kwota ubezpieczenia wyrażona jest w polskich złotych. Dla pani celnik jest to zapora nie do przebrnięcia. Chwilę dyskutujemy na temat przelicznika polskich złotówek na euro. W końcu pani celnik odsyła nas do punktu z ubezpieczeniami, by tam potwierdzili, że to ubezpieczenie jest akceptowane.

Tak przy okazji, jeśli nie będziecie mieć ubezpieczenia można je wykupić przed kontrolą celną.

Pani w okienku potwierdza na gębę, że akceptuje nasze ubezpieczenie, a my wracamy do celniczki.

Teraz pod kontrolę idą nasze paszporty, najpierw pod ultrafiolet, potem pod lupę. Na koniec są skanowane, a my jesteśmy dokładnie porównani ze zdjęciem z paszportu. Kumpel zostaje poproszony o dodatkowe dokumenty, by porównać wygląd. W końcu go puszczają, a ja się śmieję do celniczki, ona chyba też jest rozbawiona, bo ja kaleczę uroczo rosyjski mówiąc „maładiec”.

Kiedy przechodzę bramkę widzę zbiegowisko, trzymają kumpla za kamerę, coś filmował, a tu nie nada. Kraj rad wielkiego brata wita. Dobra wiem, na wielu lotniskach nie wolno fotografować.

Autobus do miasta.

Szukamy autobusu, jest po lewej stronie, między wyjściami 5 i 6.

Oczywiście zanim dotrzemy na przystanek, czeka nas zabawa z inną rasą ludzką – taksówkarzami. Zaczepiają nas, proponują podwózkę, grzecznie odmawiamy. Co ciekawe nie są, aż tak bardzo natrętni jak w innych rejonach świata.

Nasz autobus 300E już stoi i czeka. Według rozkładu mamy odjazd za 20 minut. Chwilę czekamy przed autobusem, po czym kupujemy bilet. Ma kosztować 4 ruble od osoby. Nie wiem dlaczego za naszą dwójkę kierowca pobiera opłatę 4,5 rubla. Promocja chyba jakaś. Nigdy nie dowiem się dlaczego tak było.

Kiedy autobus jest pełny, kierowca zamyka drzwi i rusza, kilka minut przed planowanym odjazdem.

Do centrum miasta jedzie się około godziny. Autostrada jest pusta, od razu w oczy rzuca się słaby ruch na drogach. Nie ma tu korków, wszyscy jeżdżą zgodnie z przepisami, nie widać też tak agresywnego stylu jazdy jak w Moskwie.

Docieramy do centrum miasta i wysiadamy.

Metro w Mińsku.

Decyzję o budowie metra w Mińsku podjęto w drugiej połowie lat 70, a pierwsze kolejka pojechała w roku 1984.

Aktualnie składa się z 2 linii, niebieskiej i czerwonej. Metro ma długość 37 km, znajduje się stosunkowo płytko pod ziemią, bo od 10 do 17 metrów i generalnie nie imponuje architekturą jak to w Moskwie czy Sztokholmie. Ot zwykły środek masowej komunikacji. Przy czym dla nas jest stosunkowo tani, bo jeden przejazd to 60 kopiejek czyli jakieś 1,20 pln.

Wydrukujcie sobie wcześniej plan metra, może się przydać. Jeśli nie znacie rosyjskiego, nie czytacie cyrlicy to dobrze jest się wcześniej zapoznać z trasą jaką macie do pokonania. Zapowiedzi podawane są po rosyjsku i białorusku.

Nazwy stacji metra są napisane, także po łacinie. Takie udogodnienie pojawiło się po mistrzostwach świata w hokeju które miało miejsce w Mińsku w 2014 roku.

Znajdujemy stacje metra, kupujemy w okienku żetony i wchodzimy na peron. Jedziemy do naszego hotelu. Podróż trwa bardzo szybko, bo o tej porze wagoniki metra kursują co 2 minuty.

Wychodzimy na powierzchnię i szukamy naszego hotelu.

Hotel w Mińsku.

Baza hotelowa w stolicy Białorusi jest bardzo bogata, i napewnoe znajdziecie coś dla siebie.

My wybieramy bardzo dobrze oceniany hotel. Może nie najtańszy, ale gwarantujący pewien poziom.

Nasz hotel to Bon Hotel.

Nasz hotel w Mińsku na Booking zarezerwujesz tutaj.

Nasz hotel w Mińsku na Agoda zarezerwujesz tutaj.

Na recepcji wita nas bardzo miła dziewczyna, prosi o paszporty i kwitek z granicy, ten który dostaliśmy podczas lotu.

Kopiuje nasze paszporty, a do kwitka wbija pieczątkę i wpisuje daty pobytu.

Dlaczego wprowadzono 5 dniowy okres pobytu bez wizy ? Jak tłumaczą Białorusini, tyle właśnie dni w ich kraju może przebywać obcokrajowiec bez obowiązku meldunkowego.

Dostajemy karty magnetyczne do pokojów i idziemy odpocząć.

Pokoje mają wysoki standard. Są bardzo czyste i wygodne. Na ścianie wisi nowoczesny telewizor. Łazienka jest jasna, przestronna i bardzo czysta. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego wyboru.

Po krótkim odpoczynku idziemy do restauracji hotelowej, wcześniej słyszeliśmy opinie, że podają tu całkiem dobre jedzenie.



Zamawiam placki ziemniaczane z kawiorem. Niezwykle ciekawe połączenie, ale smak jest bardzo dobry. Do tego pierwszy łyk ciemnego niefiltrowanego piwa. Wszystko bardzo smaczne, a cena nie powala bo ceny na Białorusi są dla nas bardzo przystępne.

Dzień nam się powoli kończy.

Nie chcemy już dziś ruszać się jakoś daleko. Idziemy jeszcze się przejść po osiedlu. Popatrzeć jak mieszkają tu ludzie. Klatki w blokach normalne, może trochę zaniedbane. Wydaje mi się, że u Nas już jest lepiej choć nie widziałem wszystkich bloków w Polsce.

Wzbudzamy lekkie zainteresowanie mieszkańców wracających do swoich domów. Choć nikt nie patrzy na nas wrogo, to jesteśmy pod czujnym okiem.

Na koniec robimy zakupy w lokalnym sklepie spożywczym. Jest pełen towarów wszelkiego rodzaju. Oko cieszą, rzeczy których nie da się kupić w polskich sklepach, jak marynowna marchewka czy pomidory nadziewane czosnkiem.

Zaopatrzenie w alkohol jest kosmiczne, wszystko na co człowiek ma ochotę można tu kupić.

Wracamy do hotelu od jutra rana będziemy zwiedzać Mińsk.

 

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).

Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.



Tle razy przeczytano ten tekst :

Darmowy licznik odwiedzin