Samochodem po Sao Miquel ( Azory ) cz.1.

Samochodem po Sao Miquel (Azory).

Wypożyczenia auta to najsensowniejszy sposób by zobaczyć większość atrakcji i pięknych miejsc na Sao Miquel.

Odbieramy auto w wypożyczalni i ruszamy na zwiedzanie.

Jeśli zobaczycie mapę wyspy, to logicznym wydaje się podzielenie zwiedzania na co najmniej dwa dni.

My zdecydowaliśmy się pierwszego dnia na część zachodnią i środkową, a drugiego dnia pojechaliśmy bardziej na wschód. Myślę, że gdybyśmy auto mieli na trzy dni, to też było by jeszcze coś do odwiedzenia.

Wyjeżdżamy z Ponta Delegada, ruch jest mały lub wręcz znikomy,  jedzie się bardzo miło. Jedyne utrudnienie to dużo przewyższeń, stromych zjazdów i podjazdów. Dla początkującego kierowcy może to być utrudnienie, bo lewarek od biegów często zmienia swoje położenie.

My powoli wspinamy się do góry, pojawiają się pierwsze punkty widokowe. Jest ich całkiem sporo na naszej trasie. Są oznaczone, mają zrobioną zatoczkę do parkowania i platformę widokową. Widać, że ktoś odpowiedzialny za turystykę wykonał w swoim czasie dobrą robotę.

Pico do Carvao.

Musicie się tu zatrzymać choć by na chwilę. Rewelacyjny widok na północny i południowy brzeg wyspy, a pośrodku dziesiątki małych powulkanicznych stożków.

Sete Cidades i Lagoa Azul.

Po chwili jazdy docieramy do kolejnego punktu widokowego. Na dole w powulkanicznym kraterze znajduje się miasteczko Sete Cidades.

Obrazy z tego miejsca są na wszystkich folderach reklamowych Azorów. To miejsce to symbol. Sporo w okolicy jest ścieżek spacerowych i trekkingowych. Jeśli ktoś ma czas, może poświęcić cały dzień na pieszą wycieczkę po okolicy.

My zjeżdżamy na dół do miasteczka, wydaje się być senne i wyludnione.

Na kilka chwili parkujemy także przy jeziorze Lagoa Azul. Tu też wytyczono ścieżkę do pieszych wędrówek, cała trasa to około 8 km, a czas przejścia zajmuje 2,5 h.

Latarnia Ponta Da Ferraira.

Jedziemy w kierunku brzegu, znajdujemy tu starą latarnie morską. Wyobraź sobie, że siedzisz w niewielkiej łajbie, gdzieś pośrodku Atlantyku, próbujesz wrócić do domu lub znaleźć jakiś ląd i jedyną nadzieją dla Ciebie jest wypatrywanie w ciemnej nocy światełka takiej latarni. Kiedyś gdy nie było GPS, telefonów satelitarnych czy radarów – żeglarstwo było zajęciem  dla odważnych awanturników.

Odjeżdżamy trochę dalej, na mały punkt widokowy.

Termas da Ferraria.

Zjeżdżamy w dół bardzo stromą drogą. Na skutek wielu małych wybuchów wulkanicznych powstała tu niezwykła formacja skalna.

Malutki hotel, a trochę dalej pomiędzy wulkanicznymi skałami, znajduje się niewielka zatoczka.

Pomimo pory roku w wodzie siedzi sporo osób. Cała tajemnica tego miejsca tkwi w ciągle wydobywającej się pod wodą lawie. To ona powoduje, że w porach odpływu woda staje się wyraźnie cieplejsza i można w niej spędzić sporo czasu.

Kilku panów których widzę, ewidentnie odpoczywa po trudach sylwestra.

Plaża Praia de Mosteiros.

Mosteiros po portugalsku oznacza klasztor, podobno jedna z formacji skalnych, które tu spotykamy przypomina go swoim wyglądem . To jedna z najładniejszych czarnych plaż na wyspie. Fale są tu duże i silne, pędzą wprost z Atlantyku, a dno jest strome i bardzo szybko opada. W lecie otwierają się tu małe knajpki, pojawia się ratownik, a Portugalczycy przychodzą odpoczywać.

Przejeżdżamy na drugi kraniec miejscowości. Tu nad brzegiem można dalej cieszyć oko pięknymi widokami na ocean i linię brzegową wyspy.

Ruszamy na wschód, wzdłuż północnej linii brzegowej.

Praia de Santa Barbara.

Przed miejscowością Ribeira Grande skręcamy w lewo i wjeżdżamy na plażę Santa Barbara.

Ribeira Grande.

To drugie pod względem wielkości miasto na wyspie. Parkujemy auto na darmowym parkingu i idziemy na chwilę zobaczyć centrum miasta.

Przy głównym placu miasta stoi ratusz Pacos do Concelho, zbudowany pomiędzy XVI a XVII w.

Tuż obok po szerokich schodach idziemy do świątyni Nossa Senhora da Estrela z 1517 roku.

To jeden z największych kościołów na Azorach, z charakterystyczną boczną wieżą zbudowaną z nieotynkowanego kamienia wulkanicznego.



Warto tu się wdrapać po schodach, by nacieszyć oczy widokiem na miasto.

Miradouro de Santa Iria.

Kilka kilometrów za Riberia Grande, znajduje się jeden z najbardziej obleganych przez turystów punktów widokowych. Ale nie bójcie się, nie natraficie tu na tłumy. My spotkaliśmy około 10 turystów.

Platforma znajduje się 190 m n.p.m. , po jej lewej stronie możemy podziwiać skały przylądka Ponta do Cintrao.

A po prawej zróżnicowaną linię brzegową wraz z osadzonymi na niej wioskami i polami.

Porto Formoso. Fabryka herbaty.

Kiedyś na Azorach były olbrzymie plantacje pomarańczy, niestety pewnego dnia zaraza zniszczyła wszystkie drzewka i mieszkańcy stanęli przed pytaniem co uprawiać aby na tym można było zarobić.

Wybór padł na herbatę. Z Brazylii sprowadzono pierwsze krzaki Camellia sinensis.  Podarowane przez Chińczyków portugalskiemu królowi. Do pomocy przyjechał też prawdziwy Chińczyk i pokazał mieszkańcom jak stworzyć plantacje.

W drugiej połowie XIX wieku, produkcja herbaty osiągnęła apogeum, produkowano jej wtedy 250 t rocznie.

Od pierwszej wojny światowej biznes zaczął jednak podupadać. Do dzisiaj przetrwały tylko dwie fabryki , a w zasadzie manufaktury.

Pierwszą z nich to Fabrica de Cha Porto Formoso. Zatrzymujemy się tu na chwilę. Pięknie zadbany obiekt, mała urocza plantacja.

W środku proste maszyny do suszenia herbaty.

W obiekcie jest tylko jeden miły chłopak, który pokrótce opowiada nam o pracy fabryki. Co ciekawe zatrudnionych jest tu tylko 5 osób.

Na koniec oczywiście sklep. Kupujemy kilka opakowań, idealny pomysł na prezent z Azorów. Ceny w tym sklepie były niższe niż w Ponta Delegada, więc jeśli się zdecydujecie na herbatę lepiej kupić ją właśnie tutaj.

Cha Gorreana.

To druga fabryka z herbatą, znajduje się kilka kilometrów dalej w kierunku wschodnim. Jest trochę większa i bardziej znana.

Także tutaj można zobaczyć proces produkowania i pakowania herbaty.

Tak jak w poprzednim miejscu tak i tutaj można za darmo napić się herbaty, a jeśli nam smakuje to można kilka opakowań kupić i zabrać do domu. Robimy małe zakupy i idziemy się przejść po plantacji.

Przewodniki polecają nawet kilkugodzinny spacer, my jednak musimy wracać do auta. Powoli nam się zaczyna kończyć dzień, a chcemy zobaczyć jeszcze jedną atrakcję na wyspie.

Lagoa do Fogo.

Wracamy się w kierunku zachodnim i w Riberia Grande skręcamy w lewo by przeciąć wyspę w poprzek.

Droga robi się kręta i stroma. Co jakiś czas są kolejne punkty widokowe. Warto się zatrzymać choć na chwilę by zrobić ładne zdjęcia i nacieszyć oko.

W końcu docieramy do ostatniego miejsca, które chcieliśmy dziś zobaczyć.

Lagoa do Fogo to najwyżej położone jezioro na wyspie, na wysokości 580 m n.p.m. w kalderze wygasłego wulkanu. To kolejne miejsce znane z dokumentów i przewodników po wyspie.

Podobno ostatnia erupcja wulkanu miała miejsce w 1563 roku. Od 1974 roku to miejsce jest rezerwatem przyrody. Regulacje prawne nie pozwalają nic budować w okolicy.



Jeśli ktoś lubi trekkingi może wybrać się na rajd w koło jeziora. My tylko podziwiamy widoki, jest tu kilka punktów widokowych, przy których co chwila zatrzymują auta turystów.

Zaczynamy wracać do Ponta Delgada, stromą drogą zjeżdżamy cały czas w dół, droga jest wymagająca. W końcu wpadamy na drogę szybkiego ruchu i po kilkunastu minutach jesteśmy w mieście.

Parkujemy auto za naszym hotelem i idziemy na kolację.

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).


Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.