Toronto – najważniejsze atrakcje cz.1

Toronto – atrakcje:

Wybierając się do Kanady, nie zakładałem planu zwiedzania.

Przyczyna była prosta – leciałem na przełomie grudnia i stycznia. W tym okresie pogoda może popsuć Ci wszystkie plany, radzili znajomi.

Przyjdzie śnieżyca z Buffalo i utkniesz na lotnisku na 2 dni.

Śnieżyca nie przyszła, ale za to w trakcie mojego pobytu przyszła największa fala mrozów, nie notowana od 38 lat. Temperatura odczuwalna spadała momentami poniżej -31 stopni.

Przy takich mrozach nie sposób zwiedzać cały dzień. Tym sposobem Toronto zwiedzaliśmy spokojnie na raty. Każdego dnia po jednej atrakcji. Temperatura mocno ograniczyła nasze możliwości podróży poza miasto.

W taki oto sposób powstałą lista największych atrakcji Toronto.

 

CN Tower

Ta wieża to symbol miasta. Widoczna jest z każdego miejsca. Jak by nie patrzeć na Toronto to CN Tower zawsze będzie w kadrze waszego zdjęcia.

Wybudowana w 1976 roku była przez wiele lat najwyższą wolnostojącą budowlą na świecie. Dopiero w roku 2007 rekord jej wysokości została pobity przez Burji Khalifa w Dubaju.

CN Tower działa jako wieża telewizyjna.

Jako, że jest to najbardziej znana atrakcja Toronto, możecie się tu natknąć na spore tłumy, rocznie odwiedzana jest przez ponad 2 miliony turystów.

Na jej szczyt wjeżdża się jedną z sześciu wind. Windy są przeszklone, wjazd jest bardzo spektakularny.

Na samej górze jest taras widokowy. Można też wyjść na zewnątrz i obejść w koło samą wieżę.

Mi trafił się olbrzymi lodowaty wiatr, także spacer nie był najprzyjemniejszy.

Dodatkową atrakcją jest szklana podłoga. Jeśli ktoś ma lęk wysokości, może czuć się niezbyt pewnie w tym miejscu, jednak większość turystów kładzie się i robi sobie selfie.

Widok z samej góry jest przepiękny, pod nami całe Toronto i odległa Kanada. Podobno przy najlepszej pogodzie wzrok sięga aż do 160 km.

Jeśli macie nadmiar gotówki to u góry znajduje się restauracja, gdzie miejsca należy zarezerwować trochę wcześniej.

A jeśli będziecie tam pomiędzy kwietniem a październikiem możecie za 175 dolarów, odbyć spacer na skraju wieży. Oczywiście będziecie zabezpieczeni pasami, nie jest to atrakcja dla samobójców, a raczej dla osób którym brakuje silnych doświadczeń.

 

Akwarium.

Znajduje się tuż obok CN Tower. Jeśli będziecie chcieli się tu dostać metrem to najlepiej dojechać do stacji Union.

To największe w Kanadzie akwarium. Zdecydowanie polecam tą atrakcję, jeśli zwiedzacie Toronto z dziećmi. Obiecuję, że będą zachwycone.

Akwarium zgromadziło imponującą liczbę okazów.

Wśród wielu gatunków są rekiny, ryba-piła, węgorz, żółw morski etc.  Można także zobaczyć ponad stuletnie gigantyczne homary, poszerzyć wiedzę o podmorskim świecie w multimedialnych centrach do nauki, a także wziąć udział w ponad stu interaktywnych zabawach.

Akwarium ma też podwodny tunel. Stajecie na taśmie, która delikatnie i powoli przesuwa się do przodu, a nad wami znajduje się morski świat.

Tu także przygotujcie się na spore tłumy, to miejsce odwiedzane jest przez około 2 miliony osób rocznie.

Casa Loma

Nazwa z hiszpańskiego to „Dom na Wzgórzu”.

Pierwszym właścicielem i pomysłodawcą willi był Sir Henry Mill Pellatt. To kanadyjski przemysłowiec i finansista. W swoim czasie angażowała się w śmiałe i wielkie projekty. W najlepszym momencie miał wpływ na ponad 25% kanadyjskiej gospodarki. Niestety w pewnym momencie fortuna go opuściła i Henry zbankrutował. Musiał zlicytować meble z willi, a sama Casa Loma przeszła na własność państwa.

Trzeba przyznać, że wyglądająca trochę jak mały europejski zamek, willa nie za bardzo pasuje do kanadyjskich budowli, ale pewnie dzięki temu stała się jedną z największych atrakcji Toronto. Co roku to miejsce odwiedza ponad 400 000 turystów.

Na nas zrobiła miłe wrażenie, nawet nas trochę zaskoczyła. W środku można zobaczyć jak żyli wtedy najbogatsi. Piękne wyposażenia wnętrz. Prywatne pokoje czy łazienki.

Ciekawostką jest podziemny tunel, długi na 240 metrów, którym idzie się pod ulicą do budynków gospodarczych, w których mieściła się luksusowa stajnia, powozownia, garaż czy cieplarnia z ogrzewaną podłogą.

Tak olbrzymi kompleks zużywał olbrzymią ilość energii, potrzebnej do ogrzania tylu pomieszczeń. W czasach gdy przeciętny kanadyjski dom zużywał około 6 ton węgla rocznie, Casa Loma potrzebowała prawie 800 ton czarnego złota.

W dzisiejszych czasach w budynku odbywają się bale, a bogaci mieszkańcy Toronto wynajmują sale na urządzanie wesel.

Mnie najbardziej zaskoczyło to, że Casa Loma grała w tylu filmach. Na jednej ze ścian jest telewizor gdzie pokazywane są fragmenty filmów w których wykorzystano obiekt. Naprawdę jest tego sporo, więc jeśli jesteście fanami kina, to kolejny powód dla którego warto to miejsce odwiedzić.

 



Hockey Hall of Fame.

W kraju w którym hokej jest obowiązującą religią, a dzieci rodzą się z łyżwami pod pachą, musi być takie miejsce jak Hockey Hall of Fame.

Sala sław hokeja, a zarazem genialne muzeum mieści się w dawnym budynku Banku Montreal przy ulicy Yonge ( tak to ta najdłuższa ulica na świecie ).

Przynależność do Hockey Hallo of Fame jest uznawane za największe wyróżnienie w tej dyscyplinie sportu. Każdy zawodnik, trener, twórca zespołu czy sędzia NHL (lub z niższych lig) może zostać zgłoszony do zostania członkiem Hockey Hall of Fame. Hockey Hall of Fame została otwarta 26 sierpnia 1961. Osoba chcąca wstąpić do Hockey Hall of Fame musi być mianowana przez 18-osobowy komitet członków Hockey Hall of Fame. Kandydat musi otrzymać poparcie 3/4 członków komitetu. Każdego roku może być zgłoszonych: czterech zawodników, dwóch budowniczych zespołów oraz jeden sędzia. Zawodnicy i arbitrzy muszą to być osoby nieaktywne zawodowo od co najmniej trzech lat.

Wśród wszystkich wyróżnionych znajdziemy także jednego Polaka.

Samo muzeum zgromadziło największe pamiątki związane z hokejem. Ubrania, łyżwy, kije i maski tych najbardziej znanych sportowych legend.

Krążki z najważniejszych spotkań.

Dla fana hokeja to miejsce to nie tylko świątynia, ale wręcz lodowa Mekka czy Watykan.

Oprócz trofeów jest tu sporo atrakcji dla najmłodszych. Wirtualna gra w hokeja, kino 3D ( 30 minutowy seans jest wliczony w cenę biletu), elektroniczne quizy czy odtworzone studio telewizyjne, gdzie można zamienić się w sportowego komentatora.

Tu naprawdę można spędzić pół dnia i się nie nudzić, wykonano ogromną pracę aby zgromadzić takie eksponaty. Co ciekawe, po kupieniu biletu dostajecie na rękę pieczątkę, dzięki temu możecie wyjść na miasto i wrócić później by dokończyć zwiedzanie.

Dla mnie to była najlepsze sportowe muzeum jakie widziałem do tej pory na świecie.

 

ROM – Royal Ontario Museum.

To największe muzeum w Kanadzie. Jeśli macie je w swoich planach i lubicie muzea, to zacznijcie z samego rana, zabierzcie ze sobą kanapki i zapasa kawy. Może się okazać pod wieczór, że jeszcze nie zobaczyliście wszystkiego. Muszę przyznać, że dla mnie to jest trochę problematyczne w ocenie. Kupujesz nie tani bilet, do ekspozycji tak ogromnej, że nie jesteś w stanie jej ogarnąć w ciągu jednego dnia. Osobiście uważam, że bilety powinny być tańsze i podzielone na osobne wystawy.

Muzeum posiada ponad 6 milionów eksponatów, rocznie dodaje się ok. 70 tys. nowych. Muzeum utworzył 16 kwietnia 1912 lokalny parlament Ontario. Oprócz stałych ekspozycji, muzeum przygotowuje wystawy okresowe, organizuje warsztaty i prelekcje.

Ekspozycje dotyczą wielu tematów, od kamieni szlachetnych po odtworzoną jaskinię nietoperzy i żywe owady z rejonów tropikalnych, dinozaurów i innych dawno wymarłych zwierząt. Oddzielne piętra w paru budynkach poświęcone są historii Indian zamieszkujących Ontario, wyrobom Inuitów, sztuce i cywilizacji starożytnych Greków, Egipcjan czy Rzymian, a także wnętrzom europejskim z różnych okresów historycznych.

ROM posiada jeden z największych zbiór dzieł sztuki Chin i Korei. Kolekcja obejmuje 8 tys. lat. Znaleźć w niej można zarówno misternie zdobione przedmioty codziennego użytku, jak i grobowiec dynastii Ming.

My za dodatkową opłatą odwiedziliśmy wystawę Wikingowie oraz Christian Dior ( to wystawy czasowe ).

Kiedy wyszliśmy z ROM głowę miałem tak nabitą obrazami i informacjami, że sam już nie wiedziałem co zobaczyłem. Może przesadzam, ale ogrom kolekcji dość mocno mnie przytłoczył.

 

Fort York.

Ten wybudowany przez Brytyjczyków w 1793 roku fort miał za zadanie wzmocnienie kontroli nad jeziorem Ontario. Wtedy stał nad brzegiem jeziora, a dziś jak by bardziej w centrum. Tyle ziemi udało się Kanadyjczykom wyrwać przez zasypywanie jeziora. Jeśli pierwotną linię brzegową naniesiecie na dzisiejszą mapę miasta, to będziecie bardzo zaskoczeni jak dużo terenu tego miasta znajduje się na w miejscu gdzie kiedyś była woda.

Na początku zwiedzania w małej sali kinowej można zobaczyć film, który obrazuje historię fortu.

Sam fort jest utrzymany w bardzo dobrym stanie. Możecie zwiedzić zabytkowe zabudowania i zobaczyć na własne oczy jak kiedyś wyglądało tu życie.

Miłośnicy militariów będą mieli tu używanie.

Choć mnie najbardziej zaciekawiły przyrządy medyka.

Jeśli będziecie mieli szczęście to w cieplejsze dni możecie tu trafić na jakiś festyn historyczny.

Lawrence market.

To najbardziej znany targ w Toronto. Pod tą samą nazwą ukrywa się także jedna z dzielnic tego miasta.

Targ otwarto w roku 1793. Zgodnie z decyzją samorządu, był jedynym miejscem, gdzie można było zrobić zakupy w dni handlowe od 6 do 16 – pozostałe sklepy mogły być otwarte dopiero po 16.

Obecnie w hali targu znajduje się 120 stoisk oferujących przede wszystkim produkty spożywcze.

Z tego co widziałem można także zjeść tu obiad.

Musicie wiedzieć, że targ kiedyś stał w porcie, w między czasie miasto wyrwało trochę terenu od jeziora i tym sposobem market znajduje się trochę dalej od brzegu.

National Geographic nazwał halę targową najlepszym tego typu miejscem na świecie.

Obok budynku targu, drugim najbardziej charakterystycznym obiektem dzielnicy jest Flat Iron (tzw. żelazko) – zbudowany według projektu Davida Robertsa Jr. w 1892 r. budynek na planie trójkątnym, o wysokości 5 pięter.

Jest mniejszy od bardziej znanego, podobnego budynku w Nowym Jorku, jednak był jego wzorem, powstał 10 lat wcześniej. Budynek powstał jako biura dla firmy destylerskiej Gooderham & Worts, której budynki przemysłowe obecnie służą jako centrum kulturalno-handlowe pod nazwą The Distillery District.

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).


Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.