Islandia kraina diamentowych plaż.

Islandia kraina diamentowych plaż.

Większość turystów zwiedzających Islandię ma w planach objechanie całej wyspy. Drogą krajową numer 1 robią wielkie koło.

My mając trochę mniej czasu po rozmowie ze znajomymi zdecydowaliśmy się na Islandię południową, Złoty Krąg i stolicę kraju.

Pakujemy nasze auto i wracamy w kierunku Reykjaviku.

#iceland #road #visiticeland #travel #traveling #trip #higway

A post shared by Piotr Jendruś (@untochables) on

Dziś pogoda o poranku nam sprzyja. Korzystamy i spokojnie zatrzymujemy się na zdjęcia. Nic nas nie goni, plan jest taki że na koniec dnia musimy dojechać do hostelu.

Diamentowa plaża.

Jadąc do Hofn zatrzymaliśmy się na parkingu przy Jokulsarlon.

To kolejne miejsce gdzie można zobaczyć jęzor lodowca Vatnajökull i jezioro polodowcowe. Dużo większe od poprzedniego. Tu także jest duży parking, zaraz przy głównej drodze.

Wtedy wiało tu dramatycznie, ledwo byliśmy się w stanie utrzymać na nogach. Dziś świeci piękne słońce i nawet nie wieje wiatr. Podejmujemy decyzję, że jeszcze raz się zatrzymamy by zobaczyć to piękne miejsce w słońcu.

Tym razem jęzor lodowca Vatnajökull wygląda bajecznie. Błyszczy się i mieni w promieniach słońca. Zatoka jest spokojna. Na powierzchni wody unoszą się majestatycznie wielkie bryły lodu. To wszystko wygląda tak dostojnie. Natura tutaj pokazuje swoją wielkość.

Olbrzymie ilości wody jakie odpływają do oceanu niosą ze sobą szklące się w śniegu bryły lodu. Rzeka przepływa pod mostem, mija czarną plażę i wszystko wyrzuca w Atlantyk.

Ale prądy morskie nie są takie chętne by wszystko wciągnąć i co jakiś czas oddają lądowi skarby, wyrzucając na czarną plażę błyszczące jak diament lodowe bryły.

Leżą sobie  wzdłuż brzegu, jak drogocenne kamienie rozrzucone przez Thora, a pomiędzy nimi grasują turyści z aparatami.

Muszę przyznać, że to widok nie zwyczajny. Chyba niespotykany nigdzie indziej na świecie. Wsiąkamy w tutejszy klimat. Słońce nam sprzyja, odbite w lodowych bryłach promienie słońca dają nam dużo satysfakcji w czasie fotografowania.

W końcu czas wracać do auta. Mamy sporo czasu, ale też po drodze bardzo często zatrzymujemy się na kolejne zdjęcia. Islandia jest bardzo fotogeniczna. Każdy amator fotografii dostrzeże w niej potencjał.

Kolejne pocztówkowe widoki na tle lodowcowego jęzora. Jest tu tak dużo atrakcji, oznaczonych specyficznym symbolem, że nie sposób się wszędzie zatrzymać i nacisnąć spust migawki.

Mkniemy przez Islandię i podziwiamy.

Laufskalavarda.

Z daleka naszą uwagę przykuwają kamienne kopczyki.

Zatrzymujemy się na chwilę by poznać historię tego ciekawego miejsca.

Kiedy wikingowie osiedlili się tu w 874 roku naszej ery, powstała tu jedna z największych osad na wyspie Laufskalar. Legendy mówią o 24 żelaznych drzwiach. Jak na tamte czasy, musiało tu mieszkać sporo osób.

W 894 roku miała pierwsza zarejestrowana erupcja wulkanu Katla. Erupcja była tak olbrzymia, że zniszczyła całą osadę.

Dziś cały teren pokryty jest mini kopcami, zbudowanymi z kamieni. Takie kopczyki buduje się na szczęście. Każdy odwiedzający to miejsce powinien dołożyć swój kamień.

Podobno lokalne władze dbają o to by nie brakło kamieni dla turystów.

Czarna plaża.

Tym razem mijamy miejscowość Vik i kilka kilometrów dalej zjeżdżamy z drogi numer 1 w drogę 218. Droga rozchodzi się na stromy podjazd pod latarnię i parking z widokiem na czarną plażę.

#iceland #blackbeach #vik #visiticeland #pickofday #travel #traveling #ocean

A post shared by Piotr Jendruś (@untochables) on

Tym razem to piękne miejsce chcemy zobaczyć z innej perspektywy.

Zostawiamy auto i idziemy nad urwisko. Jednaj z najpiękniejszych plaża świata wygląda bardzo dostojnie.

O czarnej plaży możecie doczytać tutaj:

Islandia kraina czarnych plaż.

Trochę pogoda nam się psuje. Zaczyna mocno wiać, a do tego wiatr jest lodowaty. Nie jesteśmy w stanie zbyt długo stać nad brzegiem urwiska. Zmarznięci uciekamy do auta.

Jutro w planach mamy Złoty Krąg. Musimy w końcu zjechać z głównej drogi.

Nasz hostel jest ukryty gdzieś daleko od ludzkości i zabudowań. Zdajemy sobie sprawę, że w najblizszej miejscowości mamy ostatnią szansę na zakupy.

Wbrew pozorom sieć najtańszych marketów Bonus, wcale nie jest tak mocno rozległa poza stolicą. Mamy dwa dni przed sobą zanim dojedziemy do stolicy, w tym czasie musimy mieć małe zapasy.

Kupujemy kilka rzeczy i odjeżdżamy od głównej drogi.



Kerid.

Bezpośrednio przy drodze 35 znajduje się jedna z atrakcji Złotego Kręgu – krater Kerið lub Kerid. Krater powstał około 6500 lat temu, leży na północnym krańcu łańcucha kraterów Tjarnarholar. Na dnie krateru wulkanu Grimsnes znajduje się jezioro, dzięki któremu widok jest bardzo malowniczy. Krater jest owalny, ma 270 m długości, 170 m szerokości i 55 m głębokości. Głębokość jeziora waha się pomiędzy 7 i 14 metrów.

To chyba jedyna płatna atrakcja na Islandii. Po pozostawieniu auta na pobliskim niewielkim parkingu idziemy do kasy, po opłaceniu wejściówki nad brzeg krateru.

Najnowsze teorie zakładają, iż Kerid powstał jako stożek, który stopniowo przyrastał, by w chwili końcowej erupcji zapaść się i w ten sposób utworzyć wgłębienie. Woda w kraterze Kerid nigdy nie wysycha, co sugeruje, iż krater ma połączenie z ciągiem wód gruntowych.

#islandia #iceland #kerið #visiticeland #traveling #picoftheday #goldencircle

A post shared by Piotr Jendruś (@untochables) on

Spacer w koło dostarcza nam sporo powietrza. W między czasie leje deszcz, pada śnieg i wieje lodowaty wiatr. Nadchodzą gęste i czarne chmury, po czym wychodzi słońce. Czy ja już wspominałem jak zmienna jest pogoda na Islandii ?

Zbocza krateru są niezwykle kolorowe. Pewnie przy idealnej pogodzie pokazuję wszystkie kolory z całą mocą.

Krater zaliczany jest do atrakcji Złotego Kręgu.

Nasz hostel.

Po całym dniu jazdy docieramy do naszego hostelu. Ukryty w skromnym zagajniku znajduje się mały uroczy budynek. Oceny na Bookingu miał idealne, graniczące z cudem.

Guesthouse Fagrilundur.

Na wejściu przywitała nas bardzo miła dziewczyna. Kiedy zrozumiała, że mówimy po polsku odezwała się w naszym języku. Od słowa do słowa okazało się, że jest Słowenką i studiowała w Polsce, a jej chłopak Stanisław jest Polakiem i razem prowadzą ten obiekt.

Kiedy sobie to nasze spotkanie wspominam, mogę uczciwie napisać, że po tylu podróżach i odwiedzonych miejscach i hotelach nigdy nie spotkałem tak miłej osoby prowadzącej hotel.

Brak chyba skali do oceny. Absolutnie bardzo miła i chętna do pomocy osoba. To dzięki niej czuliśmy się bardzo wyjątkowo w czasie pobytu.

Pomimo tego, że to hostel i łazienkę mieliśmy osobno to śmiało można napisać o najwyższym standardzie tego miejsca.

Bardzo czyste i przyjemne pokoje. Czyste i przestronne łazienki. Duża sala do zjedzenia posiłku. Na zewnątrz weranda.

Jeśli chcecie zarezerwować ten pokój możecie skorzystać z linków poniżej.

Nasz hostel Guesthouse Fagrilundur zarezerwujesz pod tym linkiem.

To właśnie tutaj na werandzie spróbowaliśmy Hakarl, o którym możecie poczytać pod tym linkiem.

Hakarl – islandzki przysmak ze sfermentowanego rekina polarnego.

Kiedy kończymy nagrywanie filmu pojawia się para z Niemiec. To raczej przyjaciele, bo jak wynika z dalszej rozmowy dziewczyna ma chłopka w Niemczech, a jej przyjaciel jest gejem. Rozmowa jest bardzo miła, ale Niemka wydaje się mocno już wstawiona. Jej przyjaciel co chwila donosi alkohol. Święty nie jestem i lubię smak wina, ale kiedy Niemka zaczyna płakać i mówić, że Hitler nie był Niemcem tylko Austriakiem i to nie tylko Niemcy są winni, kończymy balet. Nie poruszaliśmy tematu wojny, ale widocznie nasza niemiecka koleżanka miała jakieś problemy.

Kiedy idziemy do pokoju, pijana Niemka zlatuje ze schodów z takim łomotem jak by walił się hostel. Opuszczamy zasłony i idziemy spać. Jutro czeka na nas Złoty Krąg.

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).


Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.